W sumie trochę znam mojego MG, mogłam się tego spodziewać. A jednak nie doceniłam...
To właśnie przypadkowo znaleziony sklepik herbaciany, w którym poznałam mojego pierwszego Obaa-chana.
W głębi miejsce do zostawienia butów i wąskie schodki na górę.
Na górę, gdzie poza częścią mieszkalną znajduje się pokój herbaciany, w którym mój przypadkowo spotkany Obaa-chan - teraz chyba powinnam tytułować ją "sensei" - uczy herbaty.
Podczas keiko, po prawej stronie sensei |
Dzisiaj zostałam zaproszona do uczestniczenia w keiko - treningu herbacianym. Niestety, sensei należy do Omotesenke, czyli innej szkoły, spokrewnionej z Urasenke, ale jednak trochę odmiennej. Miałam okazję przyjrzeć się kilku temae (sposobom przygotowania herbaty) i różnice, chociaż nie drastyczne, są nie do przeoczenia. Dlatego nie wiem jeszcze, czy zostanę w tym keikoba (miejscu ćwiczeń) jako uczeń, czy tylko jako gość. W każdym razie chyba rzeczywiście jestem mile widziana w obu tych rolach, co trochę mnie dziwi i bardzo cieszy.
Jesienny zwój |
Mizuya - herbaciane zaplecze |
Album rodzinno-herbaciany |
Moja niepewność ma jeszcze jedno źródło. Nie jestem przekonana, czy dam radę wytrzymać w powietrzu tak gęstym od plotek. Sensei i jej uczennice, zwłaszcza te starsze, które nierzadko przychodzą na ćwiczenia już od trzydziestu lat, właściwie nie przestają mówić. To się świetnie składa jeśli chodzi o naukę japońskiego - ale chyba trochę mniej korzystnie wpływa na naukę herbaty. Chociaż muszę przyznać, że z tego co zrozumiałam, większość plotek dotyczyła herbacianego świata - gdzie nie kupować ciastek, bo ostatnio robią coraz mniejsze za tę samą cenę, gdzie tanio sprzedają świetny materiał na obi (trzeba się spieszyć, zostały ledwie cztery metry!), kiedy przyjeżdża nauczyciel z Kyoto, jakie sprzęty do herbaty pokazywali ostatnio w muzeum w Fukuoce, kto nie przyszedł na ostatnie keiko i dlaczego (jasne, jasne, dziecko zachorowało, lenistwo i tyle!).
Higashi - słodycze podawane przed usucha (lekką herbatą) |
Omogashi - słodycze podawane przed koicha (gęstą herbatą) |
W każdym razie z uprzejmości sensei (no zabijcie mnie, ale nazwiska sobie nie przypomne, jak zwykle...) na pewno skorzystam jeszcze nie raz - póki co zostałam zaproszona na duży chakai (spotkanie herbaciane) po koniec miesiąca, który odbędzie się w którymś z miejskich parków.
*
A teraz - keiko report! Niezainteresowani herbatą spokojnie mogą pominąć tę część notki i tylko obejrzeć zdjęcia ;)
Widziałam dzisiaj cztery temae (dwa razy usu i dwa razy koicha) i we wszystkich uczestniczyłam jako drugi gość.
Chaire to ciemne seto z lekko niebieskawymi zaciekami, niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia. A shifuku w środku jest w słuszny sposób fioletowe, bardzo dobrze to razem wygląda. |
Sposób zamykania drzwi, składania fukusy, czyszczenia natsume, mycia i wystawiania czarki itp. trochę się różni. Przy usu nie czeka się z ciastkami na swoją kolej, tylko zjada od razu. Haiken też wygląda odrobinę inaczej. No i pierwszy gość rzeczywiście może haikenować dwa razy :D
Sztuczka! |
W dodatku przy użyciu kaejawan gość obok z zasady dostaje czarkę do obejrzenia. Do czyszczenia czarki używa się po prostu kaishi, wyciąganego dopiero kiedy jest potrzebne. Poza tym nie używa się mizutsugi, tylko dopełnia kamę wodą z mizusashi, jakiś miliard razy. Ale co najbardziej mnie zdziwiło - przy koicha nie podaje się czarki z ręki do ręki, tylko odkłada na podłogę. Trochę smutno... Tego i dźwięku odkładanego hishaku na początek jakoś tak brakowało.
Dobrze było wypić herbatę w Japonii. Poszukiwania keikoba trwają, ale jestem dobrej myśli. Niezależnie od wszystkich różnic, po drugiej stronie świata też smakowała najlepiej jak się dało :)
Omote i ura... Powiem Ci, ze zabawnie jest widzieć podobieństwa w nazwach poznanych na aikido. :]
OdpowiedzUsuńJak się rozwija nazwy, gdyby tłumaczyć je dosłownie?
Temae... Dla niewtajemniczonych jest coś magicznego w samej nazwie i tym, co się za nią kryje.