poniedziałek, 7 października 2013

Living in Kumamoto Orientation

Hasło na dziś - Japończycy wszystko doprowadzą do perfekcji. I to jest mocno creepy. 
A teraz scenka: Sala pełna znudzonych gajdzinów, pół godziny słuchania o segregacji śmieci, formalnościach w urzędzie miejskim, japońskim systemie bankowym. Ktoś bawi się komórką, ktoś inny ziewa, ja przeglądam zdjęcia na aparacie. Zaczyna się część poświęcona bezpieczeństwu na drodze.
Przy pierwszym filmiku - dwóch rowerzystów zderza się na rogu, jeden trafia kołem akurat w koło drugiego, wypadek wygląda dość spektakularnie - pomyślałam sobie: "No nieźle." Potem na ekranie pojawiła się pierwsza ciężarówka...





Wystarczyło pięć minut, żeby nikt się nie zajmował swoim telefonem, chyba, że nagrywał filmik albo robił zdjęcia. Każdą kolejną scenkę witały entuzjastyczne brawa. Po sali niosły się okrzyki niedowierzania, aprobaty i zagrzewania do walki - w kilkunastu różnych językach. Przypuszczam, że gdyby pokaz trwał z 10 minut dłużej zaczęlibyśmy robić zakłady. Mam też wrażenie, że nasi japońscy opiekunowie nie do końca wiedzieli skąd taka żywiołowa reakcja...
Ale c'mon, scena, w której zderza się czwórka rowerzystów - jeden z parasolką, drugi rozmawiający przez komórkę, do tego para jadąca na tym samym rowerze - a potem w zbitek trzech rowerów i czterech ludzi wjeżdża znienacka rozpędzony samochód? 





Albo kiedy rowerzysta zmiata na pasach czerwony dziecięcy wózek i chwilę potem, próbując uniknąć zderzenia z samochodem, zostaje potrącony przez ciężarówkę? 


Scenki były tak groteskowe, że przy najszczerszych chęciach nie dało się podejść do tego na poważnie.
Wszystko oczywiście pokazane kilka razy, także w zwolnionym tempie, i wyjaśnione dokładnie na trójwymiarowych modelach, z kolorowymi strzałkami i tak dalej. 



A mimo to sceny wcale nie kończyły się na samym zderzeniu - rowerzyści padali i krzyczeli z bólu albo nieruchomieli nieprzytomni, zszokowani gapie podbiegali, żeby udzielić pierwszej pomocy, czasami przyjeżdżała policja...
Wydaje mi się, że jeśli się czegoś przydatnego nauczyłam podczas projekcji, to tylko w zakresie wczuwania w odgrywaną postać. No i że Rubikon zdrowego rozsądku, jak się okazuje, w Japonii rzeczywiście jest w trochę innym miejscu niż po naszej stronie świata.

***

A teraz bonus kulinarny! Mam za sobą pierwszy debiut w temacie japońskiej kuchni, patrzcie i podziwiajcie - oto zupa miso mojego autorstwa. Kto mnie lepiej zna ten wie, że to duży sukces. Zwłaszcza, że była naprawdę pyszna :P


4 komentarze: