piątek, 4 października 2013

Fabuła, wszędzie fabuła - świątynia Sakurayama

Przed chwilą spadł deszcz, przynosząc pierwszy moment wytchnienia od upałów, kałuże powoli wysychają na ulicach. Liści klonu wciąż trzymają się krople. Wracam z uczelni - z Uniwersytetu w Kumamoto, który szczyci się swoją otwartością i dużą liczbą studentów zza granicy - do akademika, w którym mieszka aktualnie koło setki ryugakuseiów z całego świata. Po drodze, gdzieś między sklepem z używanymi motocyklami a parkingiem 100 jenów za godzinę - kamienna brama torii, jeszcze pociemniała od deszczu. Więc wchodzę.






Kami mp3ki wybiera soundtrack, starą japońską kołysankę graną na bambusowym flecie. Na dziedzińcu przed świątynką jest pusto. Przez przypadek, deszcz i muzykę wpadam głęboko w starą japonię. Każdy szczegół jest na swoim miejscu. Słomiany sznur nad wejściem do świątyni, przydymiony błękit bambusów w tle, schowana wśród liści kamienna latarenka. 









Tylko cmentarz przyświątynny wygląda jakoś inaczej. Kamienie nagrobne powinny się od siebie różnić, stare, ciemne od lat i wygładzone deszczem, nowe, z jaskrawymi znakami malowanymi złotem. Powinny mieć różne kształty i rozmiary, stać w bezładzie, przepychając się w drodze w cień traw. Te stoją karnie jak czekający na wymarsz oddział.

I bardzo słusznie.

W początkach ery Meiji, ery otwarcia się na świat i wielkich zmian w Japonii, wielu samurajów było niezadowolonych z przeprowadzanych w całym kraju reform. Wielu uważało je za zdradę wobec tradycji i wszystkiego, czego ich przez całe życie uczono. Co robi wojownik w obliczu zdrady?
Bunt w Kumamoto wybuchł 24 października 1876 roku. Wzniecili go samuraje zrzeszeni w nacjonalistycznym ugrupowaniu pod nazwą Shinpūren 神風連. Dwa pierwsze znaki mają też inne czytanie - kamikaze. Przywódca grupy, Otaguro Tomoo, był kapłanem shinto i najwyraźniej wierzył, że został wybrany przez bogów, aby pozbyć się panoszących się w Japonii barbarzyńców - tak samo jak kamikaze, święty wiatr, zniszczył mongolską flotę kilkaset lat wcześniej. W każdym razie wierzyło w to dwustu samurajów, którzy pod wodzą Otaguro zaatakowali garnizon armii cesarskiej w Kumamoto. 


Walka była krótka i krwawa. Nocny atak, kilkuset zabitych po stronie cesarskiej, łącznie z dowódcą garnizonu, i typowa dla tamtych czasów scena finałowa, w której nowoczesna broń palna wygrywa z perfekcyjnie, lecz zbyt wolno wyprowadzonym ciosem miecza. Głowa ciężko rannego Otaguro toczy się po ziemi, odcięta na jego prośbę przez jednego z podwładnych, pokonani klękają, wyciągając ostrza. Po młodych samurajach - bo większość z nich nie miała nawet dwudziestu lat i znała pewnie tylko nauki wyniesione z dojo - zostały sto trzydzieści dwa kamienie nagrobne, ustawione w szyku przy upamiętniającej rebelię świątynce.


Świątynce stojącej przy drodze na uniwersytet, szczycący się swoją otwartością na studentów z całego świata. W pierwszym prawdziwie japońskim miejscu, jakie znalazłam w Kumamoto.

Ładna fabuła, nieprawdaż?


11 komentarzy:

  1. Piękna fabuła i jaka przewrotna. Zdecydowanie zdjęcia i opis tworzą klimat legendy, przepraszam ;) , Japonii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wypas. Szukałem czegoś fajnego pod ten creepy kawałek, opowiastka o powstaniu/zdradzie będzie jak znalazł...
    http://w679.wrzuta.pl/audio/amLSuMP90zw/dgray-man_road_39s_song

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy na coś się przydaje ta moja Japonia :D A kawałek kradnę!

      Usuń
  3. no to trochę jak w "the last Samurai" z Cruisem, wiem, że się nie znam ale bardzo lubię ten film..i historyczne opowieści!
    Asiu, napisz koniecznie coś więcej o historii Japonii, to jest tak dobre jak artykuły z "ale historia" GW!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :) "The Last Samurai" opowiada historię buntu samurajów z Satsumy, który wybuchł ledwie kilka miesięcy po zamieszkach w Kumamoto. Zresztą, tych buntów było wtedy znacznie więcej, w Akizuki, w Hagi. Ten z Satsumy, pokazany w filmie, był ostatni, największy i najbardziej spektakulatny z nich wszystkich.

      Usuń
  4. a ciekawe ile kosztuje miecz samurajski, taki średniej klasy ale już dobry, z dobrej kuźni. .

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę właściwie smutna ta historia. Z perspektywy czasu faktycznie dość przewrotna, ale żal mi tych poległych, bo oddali życie za sprawę, w którą święcie wierzyli, a dziś ich śmierć wydaje się być całkowicie bezsensu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę to straszne i piękne... Drogowskaz martwych "ku pamięci i przestrodze tych, którzy chcieliby wywrócić zaplanowany porządzek". Faktycznie bardzo ładna fabuła. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mi się skojarzyło z "Ostatnim samurajem". Motyw przewodni tej opowieści jest jakiś taki dziwnie znajomy i swojski w swoim dramatyzmie i beznadziejności. Walka do końca z pełną świadomością przegranej, szarża na przeważające siły z pominięciem rozsądku? Chyba gdzieś to już widziałam... ;)
    Indi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka trochę odpowiedź na Twoje pytanie o to, co tak dziwnie ciągnie do siebie Japończyków i Polaków. Bo że coś ciągnie - nie ulega wątpliwości :)

      Usuń