poniedziałek, 14 października 2013

Czego można się nauczyć od tengu

Właściwie to jest bardzo mała szkoła - mówi Kōtarō, odsuwając drzwi do dōjo. - W tej chwili zostało nas już tylko czterech, mój ojciec, mój kuzyn, przyjaciel i ja.


Wchodzimy do niewielkiego, jasno oświetlonego dōjo, czyli sali do ćwiczeń. Nad wejściem tabliczka z wykaligrafowaną nazwą szkoły, podłoga z jasnych, wyślizganych bosymi stopami desek, ołtarzyk dla kami zawieszony wysoko nad drzwiami.

兵法寺見流道場 "sala ćwiczeń sztuki walki Jiken-ryū"

Wnętrze dōjo nie jest zbyt duże, ale i liczba ćwiczących nie jest przesadnie wysoka...

Ołtarzyk dla kami

Ukłon w stronę nowoczesności
Matsumoto Kōtarō to kumpel mojego znajomego z uniwersytetu, w jego domu właśnie zaczyna się impreza. Pare osób woła do nas ze środka, żebyśmy się pospieszyli i przyszli wreszcie pić. 
Po raz kolejny fabuła rozwija się w zaskakujący sposób. Okej, potomek bogatej, samurajskiej rodziny urządza imprezę w wielkim, tradycyjnym domu z potężną bramą wejściową, ślicznym ogrodem i engawą, drewnianą werandą dookoła budynku - to jeszcze przejdzie. Ale obok domu jest jeszcze dōjo, sala do ćwiczeń, wykorzystywana do treningów kenjutsu, czyli walki mieczem w starym stylu. Od miesiąca próbuję znaleźć jakiegokolwiek Japończyka, który słysząc "kenjutsu" nie poprawia mnie, tłumacząc, że musi mi chodzić o "kendō". A tu proszę.

Matsumoto Kōtarō

Wygląda ładnie, ale to tylko stępiony miecz do ćwiczeń. Prawdziwe rodowe daishō przepadło podczas wojny. 
Ale jest lepiej. To malutkie dojo, które wam właśnie pokazuję, jest najwyraźniej jedynym miejscem na świecie, gdzie ćwiczy się styl zwany 寺見流 Jiken-ryū. (Pokaz stylu Jiken-ryū) Według legend zapoczątkowały go nauki, jakie mnich Kōno Yoshimune odebrał na skrytej wśród mgieł górze Kirishima (霧島) od tengu. Kojarzycie tengu, prawda? Pół ludzie, pół ptaki, demony z długim nosem, znane ze swojej biegłości w sztuce władania mieczem. Te tengu.
Inny, bardziej znany wychowanek tengu - Minamoto Yoshitsune, jeden z najważniejszych bohaterów Heike-monogatari
Bezpośrednim spadkobiercą założyciela stylu jest ojciec Kōtarō - i jak się składa profesor na uniwersytecie w Kumamoto, gdzie studiuję. Młody samuraj z zadziwiającym dla mnie entuzjazmem zareagował na pytanie, czy może mogłabym się od nich uczyć. Nie wiem, czy jego ojciec będzie równie pozytywnie nastawiony do wprowadzania gaijina z drugiej strony świata w tajniki swojej szkoły - ale jeśli o mnie chodzi będę rzucać z pustką i kilkoma podbiciami. 


*

A tak poza tym - jaki dzisiaj jest dobry dzień :)

1 komentarz:

  1. Niesamowite zdarzenie :) Czy rzut się udał? W kolejnych notkach ten wątek się już nie pojawia więc wnioskuję, że nie. Szkoda. Czy udało Ci się z nimi chociaż raz poćwiczyć? Jeśli kiedykolwiek uda mi się wyjechać do Japonii chciałbym odwiedzić to dojo albo podobne tam gdzie akurat mnie zaniesie w ramach musha shugyō.

    Przy okazji dobrze wiedzieć, że oprócz herbaty i eRPeGów również lubisz machać japońską bronią białą :)

    Grześ

    OdpowiedzUsuń